Gdy zaczynałem pracę jako nauczyciel angielskiego to bardzo mocno bazowałem na gotowych materiałach. Wykupywałem subskrypcje i w trakcie zajęć używałem to, co inni stworzyli.
To ma swoje plusy, ponieważ minimalizuje czas na przygotowanie materiału o odpowiednim poziomie trudności. Z drugiej strony często jest to materiał nudny, mam na myśli niezgodny z zainteresowaniami kursantów. Najczęściej takie materiały też mocno bazują na gramatyce.
Gramatyka jet super, jednak i z literatury (prof. Krashen) i z doświadczenia widzę, że nie od niej powinno się zaczynać naukę języka. Gramatykę można poznać bez skupiania się na niej, a obserwując język. Tak jak małe dzieci, gdy uczą się mówić. Z przykrością jednak każdy chyba może zauważyć, że jakiekolwiek kursy językowe od tego właśnie zaczynają. Potem kursanci językowi za bardzo się skupiają na gramatyce, która na sucho ćwiczona jest bardzo ciężka do przyswojenia, i nie widząc powiązania z rzeczywistością mieszają wszystkie możliwe zasady, a przez to się dołują i dochodzą do wniosku, że albo już są za starzy na naukę angielskiego, albo nie mają daru do nauki języków i w efekcie się poddają.
W całym moim dotychczasowym doświadczeniu uczenia się francuskiego nie poświęciłem uwagi zagadnieniom czysto gramatycznym więcej niż 10 godzin. A jednak rozpoznaję i stosuję różne struktury (czasy, strony, itp) w mojej własnej komunikacji po francusku. Nie twierdzę, że nie popełniam błędów – każdy je popełnia. Moim celem nauki nie jest opanować gramatykę tylko opanować umiejętność sprawnej komunikacji z ludźmi.
Dlatego od zawsze szukam materiałów ciekawych, dzięki którym nauka angielskiego odbywa się sama w tym samym czasie gdy kursant skupia się na treści materiału.
Ucząc się francuskiego zauważyłem też, że nieważne w jakich ilościach czytam, to aby rozumieć ludzi dokoła muszę słuchać. To samo widzę u moich kursantów. Przez zbyt mały kontakt z językiem mówionym, nawet ci, którzy czytają dużo, czują się kalekami gdy próbują rozmawiać.
Aby to pokonać i u siebie z francuskim i u moich kursantow w angielskim, od lat marzyło mi się, aby moimi głównymi materiałami były nagrania dźwiękowe, nieważne czy z czy bez wideo.
Koło roku temu natrafiłem na bank takich materiałów i postanowiłem je przetestować. Były to wywiady o przeróżnej tematyce przeprowadzane z ludźmi spotkanymi na ulicach Londynu. Dzięki cudnej synchroniczności (nie wierzę w zbiegi okoliczności, myślę, że wszystko dzieje się celowo) niektórzy z moich kursantów zaczęli prosić o materiały w formie nagrań, więc miałem możliwość wypróbować taką formę nauczania na małej grupce kursantów. Teraz jedyne materiały, które używam, to nagrania.
Jakiś czas temu poszedłem o krok dalej – zapas gotowych materiałów, czyli nagrań z gotowymi planami lekcji się wyczerpał. Gorączkowo przeczesywałem internet, by znaleźć nowy (bank gotowych materiałów). Nie znalazłem. Nie chciałem już następnej subskrypcji, stwierdziłem, że pora na nowy rozdział w nauczaniu angielskiego – bazując na nagraniach dostępnych w internecie – zacząłem tworzyć własne zestawy ćwiczeń. I tak już od kilku miesięcy bazuję tylko i wyłącznie na tym, co sam uznam za ciekawe, co wiem, że (znając ich zainteresowania) zaciekawią moich kursantoów językowych.
Tworzenie materiałów nie jest łatwe i zajmuje mnóstwo czasu, szczególnie wybór nagrania, ale jest bardzo satysfakcjonujące, szczególnie wtedy, gdy na koniec zajęć słyszę
“Dziękuję za lekcję i materiał. Był bardzo ciekawy. Lubię takie tematy”
Takie słowa dają mi motywację do tworzenia następnych materiałów.